Jesteś tutaj
Start > Forumowicze posty piszą... > Coś się pali, ale co?

Coś się pali, ale co?

Witajcie, ja znam już rozwiązanie poniższej zagadki, ale wklejam tę historię bo jestem ciekawy czy na podstawie poniższego opisu ktoś z Was wpadnie na pomysł co działo się z samochodem. Nawet jak nie konkretnie, to czy przynajmniej komuś nasunie się podejrzenie gdzie szukać, co sprawdzać. Ponieważ w autoryzowanym serwisie Nissana po opisaniu poniższych objawów nie udało się znaleźć niczego podejrzanego, mimo iż rzekomo oglądali wszystko w samochodzie, pod maską, od spodu, nawet podobno sprawdzili czy to dywaniki się nie topią od gorącego nawiewu (chociaż sprawa miała miejsce latem). Więc zastanawiam się na ile rzeczywiście to było tak nietypowe, że nikomu nie przyszło do głowy zajrzeć… (no właśnie, gdzie?).

Otóż 10 czerwca br. w autoryzowanym serwisie Nissan mój Nissan Note z 2012 roku odbył płatny przegląd “po 160 tysiącach”. Regularnie co 20 tys. km zamawiam takie przeglądy, zgodnie zresztą z zaleceniami producenta (no i żeby wymienić olej i takie sprawy). Zamówiłem dodatkowo badanie zbieżności, bo pan wymieniający opony zauważył, że zużywają się nierównomiernie. Nie wiem czy wykazało to właśnie to badanie zbieżności czy wystarczyłyby nawet zwykłe czynności przeglądowe, w każdym razie ujawniono potrzebę wymiany drążka kierowniczego, co też uczyniono w dniu 26 czerwca. Nie ma to żadnego związku z sytuacją, którą opisuję, ale pokazuje, że w ostatnim czasie ktoś ten samochód oglądał, a przynajmniej 10 czerwca powinien go oglądać dokładnie, bo zapłaciłem za to milion monet, a 26 czerwca też powinien go oglądać chociażby niechcący.

Właściwa historia jest taka, że 16 czerwca (czyli tydzień po płatnym przeglądzie) jadąc autostradą poczułem dziwny zapach w samochodzie. Nie wiadomo skąd się dobywał, nie czuć go było z nawiewu, ale ewidentnie czuć go było wokół samochodu w momencie gdy się zatrzymałem i otworzyłem okna. Był to bardzo charakterystyczny, gryzący zapach palonego jakby bakelitu czy winylu. Kontrola czy coś się nie pali pod maską niczego nie wykazała. Zresztą, zapach się momentalnie rozwiał i nie można było “nosem” wyczuć jego źródła. Ponieważ sytuacja nie powtórzyła się ani w dalszej podróży, ani w kolejnych dniach jeżdżenia po mieście, nie wspominałem o tym w serwisie gdy wymieniali drążek 26 czerwca (zakładam jednak, że do wymiany drążka trzeba jednak samochód podnieść na podnośniku i nie robią to ludzie w klapkach na oczach). Potem mało jeździłem i tylko po mieście, z małą prędkością i na krótkie dystanse.

Niestety, sytuacja wystąpiła ponownie podczas jazdy autostradą 12 lipca i to już w bardzo intensywnej wersji. Byłem wręcz przekonany, że ten samochód się pali, tak intensywny i gryzący był zapach palonego plastiku, wyczuwalny teraz również wewnątrz samochodu. Przy czym oględziny (z zewnątrz, robione przeze mnie będącego samochodowym laikiem) wszystkich podejrzanych elementów – a więc pod maską sprawdziłem czy coś się nie pali, nie topi, czy jakiś element nie jest podejrzanie gorący, czy może nie przykleiła się gdzieś jakaś torebka foliowa – niczego nie wykazały. Nie grzały się też koła / hamulce. Dolałem trochę płynu do chłodnicy, bo zbiorniczek wyrównawczy był pusty (aczkolwiek temperatura płynu w chłodnicy niezmiennie wynosiła 91 stopni, mam ODB2 przez bluetootha podłączone do nawigacji, która pokazuje mi różne parametry samochodu jak również ewentualne błędy, których oczywiście nie było, dla porządku dodam, że nie świeciła się żadna kontrolka, żadna check engine, nic takiego).  Po dolaniu płynu smrodu w dalszej podróży już nie czułem, aczkolwiek jechałem już trochę wolniej niż wcześniej.

W kolejnych dniach sytuacja powtórzyła się jeszcze kilka razy, za każdym razem gdy jechałem z dużą prędkością autostradą. Podczas jazdy w mieście nie czułem żadnych podejrzanych zapachów. Wszystkie inne elementy samochodu pracowały normalnie, silnik miał normalną moc, nic nie stukało itp.

W dniu 24 lipca pojechałem do autoryzowanego serwisu Nissan właśnie z tym konkretnym problemem, który opisałem tak jak opisałem go Wam powyżej.. Odebrałem samochód po kilku godzinach, ale serwis nie znalazł żadnej usterki ani przyczyny tego podejrzanego zapachu. Samochód rzekomo był oglądany ze wszystkich stron, właśnie w celu znalezienia tej przyczyny. Sprawdzono chłodnicę, sprawdzono czy z silnika nie ma wycieków oleju, który mógłby kapać na coś gorącego (chociaż moim zdaniem nie był to zapach oleju). Usłyszałem, że może gdzieś od spodu przyczepił się jakiś plastikowy śmieć, może gdzieś na gorący silnik coś kapnęło, może gdzieś wpadła jakaś plastikowa podkładka. W każdym razie nic, co byłoby widać. “Gdyby się powtórzyło, to proszę wrócić i będziemy dalej szukali”.

No nie wróciłem już, bo 10 sierpnia wyjechałem na wakacje, daleko. A w drodze, ledwo wyjechałem z Polski, a tu… duszący zapach palonego bakelitu. Wszędzie. Rodzina kaszle. Nie wiadomo, czy jechać dalej, czy wracać, czy może wyciągać gaśnicę?

W autoryzowanym serwisie Nissana w Brnie znaleźli usterkę w chwilę. Właściwie było ją widać gołym okiem, gdy się wiedziało gdzie patrzeć. Uprzejmy pan mechanik dokładnie mi to pokazał. Jak myślicie, co to było?

 

 

 

 

 

 

Czytaj na Forum ->

Dodaj komentarz

Nie jestem robotem.


Top