Cześć wszystkim.
Tydzień temu, w terenie rozwaliła mi się chłodnica w T1 2.7TD. Pojawił się spory wyciek, a do asfaltu zostało trochę drogi, więc sukcesywnie dolewałem wody do zbiorniczka wyrównawczego. Na najbliższej stacji kupiłem proszek do uszczelniania i 5 litrów płynu chłodniczego. Auto po 10 km się zagotowało. Dym poszedł także z silnika (brudny od sadzy/przypalony). Dzisiaj wymieniałem chłodnice na nową. Zalałem 3.5 L płynu (więcej nie chciało wejść) poczekałem aż układ się odpowietrzy, ale po zrobieniu kilku okrążeń dookoła osiedla problem pojawia się znowu. Temperatura w granicach 90 stopni. Raz się podnosi, a raz trzyma te 90C. Przy odkręconym na maxa nawiewie leci zimne powietrze mimo,że auto rozgrzane. Koniec końców, odstawiłem auto z gotującym się zbiorniczkiem wyrównawczym i syczącym korkiem od chłodnicy.
Teraz pytanie :
– wydmuchało uszczelkę? Olej czarny jak smoła, żadnego “masła pod korkiem” czy innej piany
– poszła głowica?
a może nadal gdzieś tam jest ta woda którą dolewałem w terenie i zmieszała się teraz z płynem chłodniczym co powoduje, że auto się gotuje?
pozdrawiam