Siemka.
To już kolejna usterka w moim murańcu, tym razem tydzień po wymianie tylnego mostu przyszła kolej na następne zmagania. .
Otóż dzisiaj pojechałem z przyczepką po słomę, ujechałem ok 10km, załadowałem dwie bele (ok 300kg) i po włączeniu biegu auto stoi!, już mi się miękko w nogach zrobiło.
Auto zgasiłem odpaliłem i udało się kawałek pociągnąć, jednak po zatrzymaniu czy raczej zwolnieniu do 10km/h auto znów przestało ciągnąć.
Zgasiłem ponownie i próbowałem odpalić – tutaj już wyraźnie było czuć że auto gorzej odpala – jakby gubił gdzieś napięcie zakręcił ze dwa – trzy razy i kaput nie kręci. Zadzwoniłem po lawetę, ale po paru minutach spróbowałem odpalić.
Odpalił bez problemu, włączyłem bieg i przejechałem jakieś 3km po czym przed skrzyżowaniem musiałem zwolnić i znów auto przestało ciągnąć. Umówiłem lawetę w tym miejscu, rozłożyłem trójkąt, włączyłem awaryjne (napięcie było już tak słabe że nie dało się nawet radia podgłośnić). Auto zaprowadziłem do mechanika – po jakiś piętnastu minutach na placu u niego przekręcam kluczyk i znów auto pali od strzała, zjeżdżam z lawety, trochę cofam i znów auto nie reaguje i samo gaśnie.
Co może być przyczyną takiego zachowania ? Akumulator, alternator, jakieś czujniki, myślałem na początku o awarii skrzyni, ale wtedy raczej nie było by problemu ze znikającym napięciem i problemem z odpalaniem. Może olej w tylnym moście się rozgrzewa i czujnik powoduje zatrzymanie auta i przejście w tryb awaryjny (mam 5mm różnicy w wysokości opon przód/tył)… Macie jakieś pomysły
edit: Po podpięciu pod kompa nie pokazało żadnych błędów po za sondą. Ale to się pojawia i znika więc raczej nie ma wpływu. Za to napięcie ładowania jest za niskie bo 11.53V. Jak auto postało na akumulatorze jest 11.95, a po paru minutach spadło do 11.82V. Wiec pewnie wina leży po stronie regulatora napięcia albo alternatora.
Edytowane przez jungu
Czytaj na Forum ->