Jesteś tutaj
Start > Tematy wybrane > Qashqai po 360 tys. km

Qashqai po 360 tys. km

360 tys. km z Nissanem Qashqai
Pamiętam jak 20 marca 2011 roku rejestrowałem się na tym forum.  Po dwóch dniach miałem już zamówiony samochód. Oczywiście, zastanawiałem się nad zakupem troszkę dłużej.
Po 29 dniach odebrałem samochód. Był to model I-Way 2.0 dCi 150 KM, napęd na jedną oś, skrzynia manualna w kolorze białym.
No i zacząłem nim jeździć. Od razu założyłem że nie będzie to auto na 2-3 lata tylko na dłużej (tak jak z poprzednim samochodem, no i następnym).
Zapewne nie jednego z Was zainteresuje czy takim autem można jeździć w miarę bezawaryjnie na dłuższych przebiegach – odpowiem – można i to bardzo bezproblemowo.

Na początek założenia:

  • Przebieg roczny na poziomie 35 tys. km,
  • Przeglądy co 30 tys. km,
  • Paliwo z pewnych stacji,
  • 80 % trasa, 20 % miasto,
  • Auto garażowane.

No to rozpoczynamy naszą przejażdżkę.

Po około 3 miesiącach od zakupu, zrobiłem sobie większą przejażdżkę do Chorwacji plus kilka atrakcji po drodze. Wyjechaliśmy w piątek z noclegiem w Austrii żeby następnego dnia dotrzeć do Chorwacji. Podobno był to najbardziej zakorkowany dzień w historii tego kraju. Cały korek (oczywiście czasami poruszaliśmy się ale w tempie minimalnym) miał ponad 200 km. Wtedy sobie pomyślałem że fajnie by było żeby samochody same podjeżdżały w korku – ale to nie było jeszcze możliwe. Noga bolała jak diabli. Skrzyni automatycznej też mi brakowało ale CVT nigdy do mnie nie przemawiała. Dobrze działająca klimatyzacja pomogła mi to przetrwać. W Chorwacji samochód raczej nie odpoczywał. Wszystkie atrakcje zaliczyliśmy z górą Św. Jerzego (ci co byli to wiedzą że to nie przelewki). W drodze powrotnej była wycieczka do Wenecji a później powrót przez Großglockner-Hochalpenstraße z tunelem na wysokości 2504 m.n.p.m. Trochę głupio jeździć autem wyżej niż Rysy ale co tam. Tam też poczułem zapach sprzęgła. Niestety jechał przede mną pojazd który wyjątkowo mi nie odpowiadał jeśli chodzi o prędkość (a o wyprzedzeniu nie było mowy). Za szybko było na drugi bieg a zbyt wolno na trzeci i cały czas musiałem jechać troszkę na półsprzęgle. Na szczęście nic złego się nie stało (od razu zdradzę że do dzisiaj).

Po powrocie, samochód “wrócił” do swojej codzienności, trochę ponad 100 km dziennie to norma.

Teraz historia tego co było robione:

  1. Po około 2 tys. km pamiętając palące się żarówki H7 w Skodzie postanowiłem zamontować światła dzienne. Zrobiłem to sam. Były problemy z regulatorem ładowania. Opisywałem to na forum. Światła działają idealnie do dzisiaj. Koszt około 250 zł.
  2. Po około 60 tys. Wymiana klocków. Bardzo mnie to zdziwiło bo w Fabii pierwszy raz klocki wymieniałem po 147 tys. Pamiętajcie że 80 % to trasa na której nie mam w zasadzie powodów do hamowania. Zapłaciłem tylko za klocki (coś około 150 zł) bo była promocja na usługę za 1 zł. Acha, te klocki wymienił mi serwis po informacji telefonicznej, nie widziałem zużytych a jak chciałem zobaczyć to gdzieś się zagubiły.
  3. Po około 90 tys. km ponownie była wycieczka na południe Europy. Tam spotkała mnie niemiła niespodzianka z błędem P0488 i niedziałającym tempomatem. Samochód był świeżo po przeglądzie. Po powrocie oczywiście że oczyściłem zawór EGR ale był czysty. Problemem okazał się słabej jakości filtr powietrza (montowany przez autoryzowany serwis). Od tego momentu wszystkie filtry jakie montuję są firmy Mann.
  4. Przy około 100 tys. wiosną zauważyłem że klimatyzacja chłodzi dużo gorzej niż zwykle (nie wyłączam jej nigdy). Trzeba było uzupełnić czynnik chłodzący. Poprzedni “uciekł” przez źle dokręcony korek (znowu serwis autoryzowany). Koszt 100 zł.
  5. Po 180 tys. Postanowiłem wymienić razem z klockami od razu tarcze. Zakupiłem zestaw ATE. Dodatkowo pierwszy raz wymieniłem fabryczne wycieraczki (o dziwo nadal dobrze zbierały) na Valeo. Koszt wszystkiego to około 800 zł.
  6. Po 230 tys. usłyszałem niepokojący dźwięk z okolicy rozrządu. Postanowiłem zainterweniować i zleciłem wymianę łańcuszka. Poza nim wymieniono wszystko co się przy tej okazji robi. Okazało się że dźwięk wydobywał się z łożyska jednej z rolek. Łańcuszek nie był wyciągnięty i w zasadzie nie wymagał wymiany ale skoro był już kupiony i wszystko było rozebrane postanowiłem go wymienić. Koszt z robocizną około 2300 zł.
  7. Troszkę później na przeglądzie okresowym okazało się że mam uszkodzoną końcówkę łącznika stabilizatora. Kupiłem dwa stabilizatory i sam wymieniłem. Prosta sprawa (no poza odkręceniem śrub). Dodatkowo zagubiono mi korek od płynu do spryskiwacza. Będzie miało to konsekwencje. Koszt śmieszny około 70 zł za łączniki i 20 zł za korek który założyłem duuużo później.
  8. Przy około 260 tys. padł mi silnik nagrzewnicy. Najpierw kupiłem jeden ale miał odwrotne obroty. Przełożyłem kable i tak go zamontowałem. Niestety ta chińszczyzna jest słabej jakości i padł ponownie po 2-3 tys. km. Kupiłem następny z prawidłowymi obrotami i po zamontowaniu działa do dzisiaj. Usługę wykonał mi kolega demontując pedały. Koszt dwóch silników to około 100 zł. Troszkę słychać terkotanie silnika.
  9. W okolicach 300 tys. ponownie wymieniłem tarcze i klocki bo trochę mi drżała kierownica przy hamowaniu (przytarty tłoczek). Tym razem wszystko firmy Brembo. Wymieniono mi trochę gumowych elementów w zawieszeniu. Dodatkowo wymieniono mi żarówki przeciwmgielne bo kiedyś uderzyłem w sarnę leżącą na drodze i jedna żarówka mi przerywała. Na samochodzie nie ma widocznych uszkodzeń poza tym że odpadła maskownica halogenu ale wszystko zostało zamontowane. Koszt (już w warsztacie) około 2 tys. zł.
  10. W okolicach 320 tys. Zamontowałem hak holowniczy. Koszt około 800 zł z wiązką. Instalacja w samochodzie jest pod to przygotowana i teoretycznie wszystko łatwo zamontować. Jednak w 8 letnim aucie okazało się że spinki są już bardzo kruche i trzeba było trochę się pomęczyć ze zdjęciem tylnego zderzaka. Zresztą lekko widać że było coś demontowane, ale to chyba tylko ja widzę.
  11. Chwilę później zapalił się żółty check engine. Zgasł sam następnego dnia! Odczytałem błędy i niestety wtryski mam już trochę zużyte. Chyba trzeba będzie zrobić remont.
  12. Po 350 tys. km wymieniłem osłonę gumową przegubu lewego. Kazałem od razu wymienić wewnętrzną i zewnętrzną. Koszt 240 zł.
  13. Zakupiłem także nowe końcówki spryskiwaczy przednich. Założyłem je niedawno ale raczej jest już po ptakach. Jeżdżąc bez korka mnóstwo kilometrów dużo różnego pyłu wpadło mi do układu. Powoduje to że spryskiwacze zapychają się dość szybko i nierówno pryskają. Chyba trzeba będzie wszystko porządnie umyć. Dodatkowo tylny spryskiwacz nie działa.

A teraz czynności cykliczne:

  • Co 30 tys. wymiana oleju. Zawsze ten sam olej Shell, kupowany w tym samym miejscu – jest to hurtownia sprzedająca tylko oleje Shell. Nie robiłem wymiany oleju po zakupieniu samochodu. Chyba raz mi się zdarzyło że przeciągnąłem wymianę o 3-4 tys.
  • Razem z olejem zawsze wymiana filtru oleju, paliwa i powietrza (zawsze filtry Mann). Od 2 lat wymiana filtra paliwa co druga wymiana oleju. Mechanik mówi że stary filtr jest idealnie czysty.
  • Co wiosna wymiana filtru kabinowego, staram się o dobry filtr ale czasami są problemy ze zdobyciem markowego.

Dodatkowe czynności:

  • Niestety ostatnio założyłem 3 akumulator w aucie, zawsze dobre modele Varty. Ten układ kontroli ładowania wykańcza akumulatory i wystarczają mi na około 3 lata.
  • Pomimo świateł dziennych wymieniłem już kilka żarówek H7,
  • Mam dwa zestawy kół, letnie 18 calowe oraz zimowe na stalowych felgach 16 calowych. Wymieniam od jakiegoś czasu sam, bo miałem dość tłoków u wulkanizatorów,
  • Rwie mi się fotel kierowcy na boku. Pomyślę o wymianie.
  • Mam przetartą wykładzinę podłogową w okolicy podnóżka pod lewą nogę, chyba przez słabej jakości dywanik. Wymieniłem ostatnio dywaniki na gumowe bo używałem welurowe. Powinno być lepiej.

Czego nigdy nie robiłem:

  • Nigdy nie wymieniłem żarówek innych niż H7 i te nieszczęsne przeciwmgłowe,
  • Nigdy nie wymieniłem oleju w skrzyni biegów (chociaż myślę o tym),
  • Nigdy nie myłem komory silnika, nie było trzeba, nie konserwowałem też podwozia, nie widać ognisk korozji,
  • Nic nie lakierowałem, chociaż kilka rysek parkingowych mam oraz jedno wgniecenie gdy sarna we mnie uderzyła. Nie przejęzyczyłem się, w trakcie jazdy sarna uderzyła mi w lewe tylne drzwi i uciekła. Dopiero z filmiku z rejestratora dowiedziałem się co się stało. Huk był okropny.

Konkluzje:

  • Ostatnio sprawdzałem amortyzatory, działają jak nowe po 360 tys. przebiegu – niesamowite. A dlaczego je sprawdzałem? Szukałem strasznego hałasu jak jeździłem po nierównościach dobiegającego z tylnych kół. Mechanicy nie mogli znaleźć, na stacji diagnostycznej na wytrzęsaku też nie mogli zlokalizować źródła hałasu. Okazało się że mechanik zmieniając tylne klocki wyrzucił te specjalne blaszki co je unieruchamiają w jarzmach. Musiałem je dokupić  i sam założyć. To był koszmar, jakbym stado puszek za autem ciągnął.
  • Samochód w temperaturach dodatnich odpala jak nowy, nigdy nie było problemu,
  • W temperaturach ujemnych powiedzmy że jest 10% trudniej zapalić niż po zakupie auta, jednak nie ma problemu, ciut dłużej trzeba zakręcić ale i tak zapala za pierwszym razem,
  • Nic nie ściąga, nie zużywa opon, hamuje prosto,
  • Ostatnio zauważyłem że jeden z drucików grzejnych na tylnej szybie przestał grzać, ale często wożę różne długie rzeczy, być może coś zarysowało szybę,
  • No właśnie, wszystkie szyby są oryginalne, zresztą wszystko jest oryginalne,
  • Spalanie. Tutaj trzeba podzielić wnioski na dwie części: wg komputera i według ilości zatankowanego paliwa. Ostatnio wydaje mi się że spalam mniej paliwa
    • Wg. Komputera samochód pali mi:
      • Wiosną i jesienią: (nie działa klima) 5,4 l/100km
      • Latem i zimą: 5,6 l/100km
    • Wg tankowania, zawsze tankuję do pełna (co około 940 – 1020 km) i wlewam około 59 litrów paliwa:
      • Wiosna i jesienią: 5,8 l/100km
      • Latem: 5.9 l/100km
      • Zimą: 6,1 l/100km
      • Aktualnie zimą wg komputera wychodzi 5,3 ale to dlatego że było bardzo ślisko i trzeba było wolno jeździć
  • Tylko raz zrobiłem dolewkę oleju w trakcie cyklu 30 tys. km. Nie mam jednak pewności czy mechanik nie wlał ciut mniej niż zwykle. Chociaż trzeba przyznać że trochę go ubywa, ale nie schodzi po 30 tys. poniżej minimum.
  • Wszystko w kabinie działa od początku, nic się nie uszkodziło, żaden przełącznik, dźwigienka, zatrzask.
  • Nie wydaje mi się żeby auto było głośniejsze niż kiedyś, może zawieszenie trochę bardziej hałasuje (nigdy nie było zbyt ciche, szczególnie tył) ale silnik daje radę. Uszczelki też nie przepuszczają więcej hałasu. Drzwi nie wydają się zużyte. Fotel kierowcy jest troszkę bardziej miękki niż fotel pasażera ale nie jest to jakaś wielka różnica.
  • Kierownica jest wytarta ale nic nie jest podarte, tak samo dźwignia zmiany biegów.

NIGDY auto mnie nie zawiodło!

Jako ciekawostkę podsyłam filmik na którym odpalam auto. Temperatura zewnętrzna to minus 14 stopni Celsjusza. Auto stało na dworze od 4 dni. Tylko jednokrotnie podgrzałem świece żarowe. Troszkę jęknął ale to nie były sprzyjające warunki.

Autor: @robertz68

Czytaj na Forum ->

Dodaj komentarz

Nie jestem robotem.


Top